Z drugiej jednak strony nic dziwnego, że ten akurat autor sięga po nowy temat. Gdyby był muzykiem, mówilibyśmy o nim jako o multiinstrumentaliście. Osoby śledzące go w social media wiedzą, że Ćwiek lubi podróże, interesuje się różnymi tematami, a do tego uwielbia dokładny i zaangażowany research. Jego kreatywne przedsięwzięcia nie kończą się na książkach, ale zahaczają o gry, filmy, seriale czy komiksy.
Tym razem mamy do czynienia z kryminałem. Ale trochę nietypowym, bez klasycznego pojedynku między złoczyńcą a detektywem. Może to bardziej powieść sensacyjna?
Jak byśmy jej nie sklasyfikowali, rzecz rozgrywa się w środowisku oszustów. Takich, którzy potrafią wyczyścić konto klientowi kawiarni albo sprzedać nieswoje mieszkanie. Którzy korzystając z nowych technologii wypracowali nowe metody oszukiwania, choć mechanizm psychologiczny pozostał ten sam co zawsze.
Mikołaj otrzymuje informację, że w domu starców zmarł jego ojciec, którego nigdy na oczy nie widział. Ojciec zostawił mu w spadku trochę gotówki i list. W tym liście daje synowi szansę na ni mniej ni więcej jak pół miliona złotych. Swój majątek zarobił jako słynny oszust o pseudonimie Houdini. W liście podaje synowi przepis na efektowny i zyskowny numer. Tytułowy szwindel. Jednocześnie zdradza kontakt do „Bosco” – dawnego wspólnika, obecnie wziętego aktora. „Bosco” zgadza się wziąć udział w akcji, ale nie będzie to takie proste jak się Mikołajowi wydawało. W grupie oszustów każdy ma swoje interesy, niekoniecznie zbieżne z interesami pozostałych, a i Mikołaj będzie musiał trochę ubrudzić ręce, a nie jedynie zainkasować sześciocyfrową kwotę.
Nie chcę zdradzać za wiele fabuły, bo to kolejne odkrycia i zwroty akcji napędzają książkę. Autor dość dokładnie opisuje kilka oszustw grupy, pokazuje jak łatwo dać się złapać i jak czujnym trzeba być, by nie paść ofiarą szwindlu. Widać ogrom pracy włożonej w research, który zresztą podsumował wpisem na swoim fanpage’u. Udaje mu się również zaskoczyć czytelnika, choć przecież współczesny czytelnik niejeden zwrot akcji widział i niełatwo wymyślić taki, który faktycznie okaże się zaskoczeniem.
Niestety mam wrażenie, że znacznie lepsza byłaby książka non-fiction, wykorzystująca wiedzę zebraną przez autora. Serio, z chęcią bym taką przeczytał. Może połączona z jakimś poradnikiem jak zabezpieczyć się przed oszustami? Jednak w powieść trudno się zaangażować.
Może to kwestia nietypowej konstrukcji? W „Szwindlu” brak konkretnego antagonisty, bohaterowie są przecież tymi „złymi”, a jednocześnie autor nie próbuje w żaden sposób oswoić z nimi czytelnika. Właściwie nie wiadomo kto tu jest głównym bohaterem, bo Mikołaj pojawia się w historii właściwie na równych prawach co „Bosco” i kilku innych członków szajki. To sprawia, że dość trudno wczuć się w historię i w jakikolwiek sposób identyfikować się z bohaterami.
Całość czyta się bardzo przyjemnie, ale niespecjalnie wciąga. Po zakończeniu książki ciekaw byłem raczej dalszych szczegółów ze szwindlowej kuchni niż losów bohaterów. Wątpię, by był to efekt zamierzony, chociaż kto wie?