Grupy literackie to nic nowego. Pojawiają się i znikają. Niektóre mają szczytne cele, jak upowszechnianie jakiegoś nowego prądu literackiego, publikują manifesty i dążą do przełomu w kulturze. Inne to po prostu grupy towarzyskie, których twórcy wzajemnie się wspierają i recenzują swoje dzieła. W Polsce chyba najsłynniejszy jest Skamander, założony m.in. przez Juliana Tuwima, z kolei w Wielkiej Brytanii duże zasługi położyli Inklingowie z udziałem m.in. C.S. Lewisa i J.R.R. Tolkiena.
Harda Horda to grupa literacka, która postanowiła pokazać się publicznie w dzień kobiet, gdy wydawnictwo SQN wydało ich zbiór opowiadań zatytułowany, a jakże, „Harda Horda”. Dlaczego dzień kobiet? Bo w przeciwieństwie do zdominowanych przez mężczyzn grup literackich, znanych z historii literatury, Hardą Hordę tworzą wyłącznie panie. Dwanaście pisarek tworzących szeroko rozumianą fantastykę i wspierających się opiniami, recenzjami, wymieniające uwagi co do szeroko rozumianej kuchni wydawniczej. Wydana właśnie antologia stanowi pierwszy, ale zapewne nie ostatni owoc pracy grupy.
Nigdy nie dzieliłem książek na „babskie” i „dla facetów”, a raczej na „dobre” i „złe”, ale wiem, że dla pewnych czytelników, zwłąszcza płci męskiej, książka napisana przez kobietę z miejsca stoi na straconej pozycji. To oczywiście głupie podejście. Niemniej nie jestem przekonany czy akurat antologia podkreślająca, zwłąszcza datą premiery, swoją „kobiecość”, może stać się czymś, co przekona niedowiarków, że panie również piszą dobrą fantastykę.
Siadając do lektury obawiałem się nieco, że pisarki pójdą za ciosem i w tonach opowiadań szeroko będą wybrzmiewały tony feministyczne. Na szczęście panie nie angażują się w żadną wojnę płci. Część historii ma wyraźniejszy pierwiastek kobiecy, w części jest on mniej wyraźny. Bohaterami są zarówno kobiety, jak mężczyźni. Do wyboru, do koloru.
Motywem przewodnim obranym przez Hardą Hordę w swojej antologii jest „przekraczanie granic”. To temat bardzo pojemny i możliwy do różnorakiego interpretowania. I trzeba przyznać, że panie popuściły wodze fantazji. Chyba najmniej jest tam najbardziej dosłownego przekraczania granic związanego z podróżowaniem. Mamy za to sporo granic między światem rzeczywistym a magią, granic moralnych, granic własnych możliwości i granic cywilizacji, a także granic czasu.
Powracająca astronautka, starsza od swojej córki w związku z hibernacją i efektem relatywistycznym. Umierająca cywilizacja po katastrofach naturalnych lub tych spowodowanych przez człowieka. Światy równoległe przenikające do naszego. Dokąd można posunąć się w zemście lub pragnieniu odzyskania ukochanych? Jak poradzi sobie osoba z depresją rzucona w środek zombie apokalipsy?
Duża swoboda tematu i rozpiętość gatunkowa, w której na co dzień piszą autorki tworzące Hardą Hordę sprawia, że na kartach zbioru opowiadań również co chwilę przeskakujemy ze stylu na styl, z gatunku na gatunek. Znajdziemy tu fantasy, science-fiction, urban fantasy, postapokalipsę i różne mieszanki. Historie humorystyczne, poważne, dramatyczne i z dreszczykiem. Innymi słowy to, co jednych przy lekturze irytuje, a dla innych jest największą zaletą takich wydawnictw. Nie znajdziemy tu za to opowiadań słabych. Może nie wszystkie trafiły w mój gust, o co zresztą przy wspomnianej różnorodności ciężko, ale wszystkie napisane są przystępnym językiem, dobrze zredagowane, a przede wszystkim opowiadają przemyślaną historię. Często w antologiach widać, że część zaproszonych autorów nie czuje się dobrze w przyjętej konwencji lub tematyce i pisze kompletnie bez przekonania. Nie tutaj.
Harda Horda to przekonujący dowód na to, że kobiety potrafią i powinny pisać fantastykę. Tylko czy sięgnie po nią ktoś, kto nie jest do tego przekonany?
Skład grupy i autorki opowiadań: Ewa Białołęcka, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn, Aneta Jadowska, Aleksandra Janusz, Anna Kańtoch, Marta Kisiel, Magdalena Kubasiewicz, Anna Nieznaj, Martyna Raduchowska, Milena Wójtowicz, Aleksandra Zielińska