17 lat po napisaniu „Mrocznych Materii” Philip Pullman wraca do tego świata z pełnowymiarową powieścią. „La Belle Sauvage” to pierwszy tom trylogii „Księga Prochu”, która ma toczyć się „obok” znanych już czytelnikom przygód Lyry i Willa.
Dlaczego „obok”? Akcja „La Belle Sauvage” zaczyna się dwanaście lat przed wydarzeniami przedstawionymi w „Złotym Kompasie”, pierwszym tomie „Mrocznych Materii”. Cała powieść stanowi coś w rodzaju przedłużonego prologu do pierwszej trylogii. Tymczasem wydane już w Anglii „The Secret Commonwelth”, drugi tom „Księgi Prochu”, rozgrywa się siedem lat po wydarzeniach „Mrocznych Materii”. Tak więc chronologicznie „Księga Prochu” będzie siedziała okrakiem na swoim poprzedniku.
„Mroczne Materie” to seria bardzo ciekawa, choć w Polsce mało popularna. Powieści Pullmana są mocno antykościelne i antyreligijne w swojej wymowie, co w naszym kraju wciąż jest dla książki obciążeniem. Nie pomógł też kiepsko zrealizowany film z 2007 r. z Danielem Craigiem, Nicole Kidman i Dakotą Blue Richards. Adaptacja popełniła podstawowy błąd – chcąc zadowolić wszystkich, nie zadowoliła nikogo.
Nie o „Mrocznych Materiach” jednak, ani o ich adaptacji, chciałem dzisiaj pisać, a o „La Belle Sauvage”. Powieść rozgrywa się w alternatywnej Anglii. W całej Europie dominuje Magisterium, alternatywny kościół chrześcijański, który rozciąga nad poszczególnymi państwami sieć teokratycznych, quasi-totalitarnych wpływów. Żyjący w tym świecie ludzie mają dajmony, czyli mówiące zwierzęta będące personifikacją ich duszy. Technologia przypomina początek XX wieku w naszym świecie.
Głównym bohaterem powieści jest Malcolm Polstead, jedenastolatek z małej wsi pod Oksfordem. Chodzi do szkoły i pomaga w gospodzie, której właścicielami są jego rodzice. Jego rozrywki to pływanie po Tamizie i jej kanałach w swoim kanoe – tytułowej La Belle Sauvage – i odwiedziny u sióstr zakonnych w klasztorze po drugiej stronie rzeki. Jednak pewnego dnia wplątuje się w szpiegowską intrygę, poznaje naukowiec zaangażowaną w ruch oporu przeciwko Magisterium i dowiaduje się, że znajome siostry udzieliły azylu sześciomiesięcznej dziewczynce o imieniu Lyra. Czytelnicy wcześniejszych powieści Pullmana bez trudu rozpoznają w niej główną bohaterkę „Mrocznych Materii”. Szybko okazuje się, że Lyrze zagraża niebezpieczeństwo, a Malcolm będzie musiał uratować dziewczynkę.
Gdy, tak jak w tym wypadku, autor wraca do historii, którą już zamknął, powstaje pytanie: po co? Najprostsza odpowiedź brzmi: dla pieniędzy. Jednak zastanówmy się nad motywami czysto literackimi. Niestety „La Belle Sauvage” niewiele wnosi do świata „Mrocznych Materii”. Nie przypadkiem napisałem, że służy jako wydłużony prolog do „Złotego Kompasu”. Dowiadujemy się co prawda o organizacji działającej w najwyższych sferach i stawiającej opór Magisterium, ale tak naprawdę mamy historię, której zakończenie znamy (Lyra zostanie uratowana, przecież 12 lat później rusza na daleką północ), a smaczków i nowych informacji dla fanów nie ma przesadnie dużo.
Należy zakładać, że jest to fundament pod kolejne tomy „Księgi Pyłu”, które mają stanowić kontynuację wcześniejszej trylogii, bo samo „La Belle Sauvage” jest trochę jak DLC do gry wideo – daje nam trochę więcej tego, co już znamy, ale nie może być samodzielnym produktem.
Nie znaczy to, że nowa powieść Pullmana jest słaba. Czyta się ją bardzo przyjemnie, akcja generalnie jest płynna, choć pierwsza połowa może nieco się dłużyć. Malcolm przypomina trochę Lyrę i Willa z „Mrocznych Materii” – tym razem to on porzuci dzieciństwo i zmierzy się z nieprzewidzianymi przeciwnościami losu.
Powieść jest bardziej kameralna niż wcześniejsze części cyklu. Lyra i Will podróżują po całym świecie i między światami. Tymczasem Malcolm jedynie po Tamizie i jej kanałach i to na stosunkowo krótkim odcinku. Pullman zgrabnie rysuje klimat angielskiej prowincji, dla której rzeka jest raczej gościńcem niż barierą.
Ta Tamiza nie przypomina znanej nam XXI wieku na wpół wyschniętej rzeki płynącej przez Londyn. To niemal pełnoprawny bohater, z własnymi nawykami, kaprysami i duchami opiekuńczymi. A przy tym stanowi wrota do starej albiońskiej magii, z którą Malcolm będzie miał okazję się zetknąć, gdy po obfitych opadach rzeka zerwie się z okowów wałów przeciwpowodziowych.
„La Belle Sauvage” stanowi przyjemną lekturę, choć trudną do zrozumienia dla osób, które nigdy wcześniej z Pullmanem nie miały do czynienia. Dla autora wciąż najważniejszym przesłaniem jest krytyka chrześcijaństwa i zorganizowanej religii, przez co czasami akcja traci na dynamice, jednak nie na tyle, by przeszkadzać w odbiorze.
Dostajemy coś, co wygląda jak dodatek do „Mrocznych Materii”, dodatkowa historyjka napisana na boku na prośbę fanów. Zobaczymy czy z drugim tomem „Księga Pyłu” się usamodzielni.