Podobno fantasy uwielbia wszelkiego rodzaju serie i sagi we wszelkich odmianach. A te mają to do siebie, że lubią się ciągnąć w nieskończoność, niczym, nie przymierzając, „Klan” czy inne telenowele produkcji turecko – wenezuelskiej.
Dzisiaj przedstawię wam moje subiektywne zestawienie sześciu najlepszych, wciąż nieukończonych, serii polskich autorów. Dlaczego tylko sześć? Bo tylko tyle mogę z czystym sumieniem polecić. Niestety ilość nie zawsze przechodzi w jakość.
Jeśli na tej liście nie ma jakiejś serii, która twoim zdaniem powinna się na niej znaleźć, być może wylądowała na Top 8 polskich ukończonych serii fantasy. A jeśli i tam jej nie ma, podziel się swoim typem w komentarzach.
Raz w miesiącu na blogu będzie pojawiała się nowa „topka”. Jeśli nie chcesz jej przegapić, zapisz się na powiadomienia korzystając z czerwonej ikony dzwonka w prawym dolnym rogu ekranu lub polub fanpage bloga na Facebooku.
6. Andrzej Pilipiuk – Cykl o Jakubie Wędrowyczu
Liczba tomów (stan na czerwiec 2020): 9 (plus kilka luźnych opowiadań) oraz spinoff „Norweski dziennik”
To od „Kronik Jakuba Wędrowycza” zaczęła się moja przygoda z Fabryką Słów i polską fantastyką jako taką, więc mam do tej serii spory sentyment.
Kolejne tomy to zbiory opowiadań o tytułowym bohaterze. Jakub Wędrowycz to na pierwszy rzut oka wiecznie pijany starzec, który mieszka w małej miejscowości na Lubelszczyźnie i wojuje z sąsiadami, urzędnikami i higieną. Jednak w rzeczywistości to najlepszy cywilny egzorcysta w Polsce, który wzywany jest do przypadków beznadziejnych. Ściera się z wilkołakami, wampirami, utopcami, diabłami, krasnoludkami, socjalistami i monopolem spirytusowym.
Jakub ma swoje magiczne moce, które zresztą mają tendencję do fluktuacji (albo autor po prostu wyposaża go w takie umiejętności, jakie są danej chwili potrzebne), ale większość problemów rozwiązuje dzięki chłopskiemu rozumowi napędzanemu spirytusem domowej produkcji.
Jak łatwo się domyślić, całość jest mocno humorystyczna, choć humor nie należy do najwyższych lotów. Opowiadania są nierówne – od fantastycznych, od których nie sposób się oderwać, po dość sztampowe i nudne. Czasami autor ma ciekawy pomysł na historię, a czasami przerabia znane motywy na „jakubowe” historie lub opowiada dowcipy zamiast tworzyć fabułę.
Nietrudno też dostrzec polityczne poglądy autora. Czasami można odnieść wrażenie, że Pilipiuk to artystyczny pseudonim Janusza Korwina – Mikkego. Mimo wszystkich mankamentów Jakub Wędrowycz to klasyczna postać polskiej fantastyki, którą po prostu należy znać. Nawet jeśli z tomu na tom mniej oryginalnych pomysłów, a więcej „wypełniaczy”.
5. Jacek Piekara – Cykl Inkwizytorski
Liczba tomów (stan na czerwiec 2020): 14
Seria ze znakomitym początkiem, która z tomu na tom rozczarowuje coraz bardziej.
Świat inkwizytora Mordimera Maddrdina to alternatywna Europa przełomu średniowiecza i renesansu. W tym świecie Jezus nie umarł pokornie na krzyżu, tylko zszedł z niego, by pokarać ogniem i mieczem swoich oprawców, a następnie założył własne cesarstwo na ruinach Cesarstwa Rzymskiego. To państwo już dawno się rozpadło, ale Kościół w świecie Piekary jest nieporównywalnie brutalniejszy od naszego. Jego wyznawcy modlą się „i daj nam siłę, byśmy nie wybaczali naszym winowajcom”. A inkwizycja to zbrojne ramię tego brutalnego wyznania.
Mordimer to początkowo jedynie szeregowy inkwizytor. Jednak kolejne wydarzenia i starcia z dziwnymi mocami rzucają go w wir wielkiej polityki. Autor umiejętnie odsłania przed nami kolejne kulisy świata przedstawionego, wikła swojego inkwizytora w sytuację praktycznie bez wyjścia i zostawia czytelników z emocjonującym cliffhangerem. W tomie czwartym.
Co z resztą? No cóż, ostatnie 15 lat to kolejne prequele i spinoffy. Niby odsłaniają jakieś okruchy większej historii, ale tak naprawdę dostaliśmy klasyczny serial. Mordimer stał się trochę funkcjonariuszem publicznym, trochę prywatnym detektywem, a trochę zbirem do wynajęcia. Jego przygody specjalnie się ze sobą nie wiążą, a powiązania z główną fabułą są tak nikłe, że jakby je jeszcze odrobinę rozcieńczyć, uzyskalibyśmy dawkę homeopatyczną.
Czyta się to przyjemnie, ale Piekara w pocie czoła rozmywa potencjał świetnego początku.
4. Jakub Ćwiek – Grimm City
Liczba tomów (stan na czerwiec 2020): 2
Jak wyglądałby świat, w którym opowieść podniesiono do rangi religii?
Tytułowe Grimm City to fascynujące miejsce. Zbudowane na ciele zabitego giganta, który dostarcza miastu energii. Zadymione, brudne, ponure (ang. grim) miasto epoki industrialnej. Skorumpowani gliniarze powiązani ze zorganizowaną przestępczością niczym w Chicago Ala Capone’a czy Sin City. Brutalne zbrodnie i uwikłani w układy politycy.
Cykl nie ma jednego bohatera. Przewijają się przez niego różne postacie. Ćwiek bierze wątki różnych baśni oraz bajek, splata je ze sobą i przepuszcza przez filtr kryminału noir. W efekcie otrzymujemy pasjonujący i oryginalny cykl w gatunku, który śmiało można nazwać kryminałem fantasy.
3. Martyna Raduchowska – Czarne Światła
Liczba tomów (stan na czerwiec 2020): 2
Gdyby Philip K. Dick żył współcześnie, mógłby napisać takie powieści jak Raduchowska. W „Czarnych światłach” autorka porusza podobne problemy co autor „Czy androidy śnią o elektrycznych owcach” (znanego bardziej pod filmowym tytułem „Łowca androidów”) i „Ja, robot”.
Lata 30-te XXI wieku. Bogaci ulepszają swoje ciała elektronicznymi implantami i mogą sobie pozwolić na służące im androidy. Biedni spadają na sam dół drabiny społecznej. Pozostaje im reinforsyna. Ludziom daje błysk geniuszu. Androidom ludzkie uczucia. Nic dziwnego, że jest kontrowersyjna.
Jared Quinn, porucznik wydziału zabójstw, nienawidzi androidów. Maya, android z jego wydziału, zdradziła go niegdyś, przez co został zamieniony w cyborga. Teraz Quinn rozwiązuje tajemnicze morderstwa młodych kobiet. Czy Maya może być powiązana z tą sprawą?
Seria Raduchowskiej to znakomite studium ludzkiej natury, granic człowieczeństwa i naszego stosunku do sztucznej inteligencji i technologii. A jednocześnie trzymający w napięciu kryminał ze świetnymi zwrotami akcji.
2. Tomasz Kołodziejczak – Czarny Horyzont (Ostatnia Rzeczpospolita)
Liczba tomów (stan na czerwiec 2020): 3
Pod koniec XX wieku nad Ziemią otworzyło się przejście do innego wymiaru. Wyszły z niego Balrogi, straszliwe potwory, które podbiły znaczne obszary Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Na szczęście za Balrogami przedostali się ich odwieczni wrogowie – elfy, które wsparły ludzkość w walce.
W tym świecie technologia miesza się z magią. Wojsko wyposażone jest w najnowsze karabiny, runiczne miecze i zaklęcia. Wokół Ziemi orbitują satelity z mithrillu i jesionu. Front się ustabilizował, ale konflikt tli się nieustannie.
„Ostatnia Rzeczpospolita” to kawał znakomitego fantasy z domieszką science-fiction. Akcja, tajemnica i szczypta humoru czyni tę serię jedną z najlepszych nie tylko wśród polskiej literatury.
1. Robert M. Wegner – Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Liczba tomów (stan na czerwiec 2020): 5 plus kilka luźnych opowiadań
O sile tej serii nie decyduje nietuzinkowa fabuła ani zróżnicowana, bogata galeria postaci pierwszo- i drugoplanowych. Choć jednego i drugiego nie brakuje.
Najważniejszy jest drobiazgowo zaplanowany, spójny i szalenie interesujący świat, w którym toczy się akcja. W większości książek można odnieść wrażenie, że poza percepcją bohatera nic się nie dzieje. Nie tutaj. Ten świat żyje i pędzi do przodu, czy bohaterom się to podoba czy nie.
Tytułowy Meekhan to wielkie imperium, dominujące swojej części świata. Jednak jego potęga powoli zmierza do kresu. Jak Imperium Rzymskie w III wieku – wciąż potężne, wciąż niezagrożone, ale widać że słabnie. Na wszystkich jego granicach jednocześnie zaczynają dziać się niezwykłe rzeczy.
Na północy burzą się nieludzie. Na wschodzie odradzają się niebezpieczni koczownicy. Na południu dochodzi do przemian wśród pustynnych nomadów. A na zachodzie portowe miasto wybija się na niepodległość. To wszystko spina polityka cesarskiego dworu oraz intrygi wywiadów. Bohaterami są jednak zwykli ludzie – kupcy, żołnierze, podróżnicy. Zarówno meekhańczycy, jak obcokrajowcy. Zmieniamy często punkt widzenia, bohaterów i lokalizację akcji, jednak autor prowadzi nas tak sprawnie, że nie gubimy się w tym bogactwie.
W ostatnim tomie Wegner, moim zdaniem niepotrzebnie, wprowadza więcej wątków magicznych i metafizycznych. Zobaczymy jak rozwinie się całość. Jednak seria to punkt obowiązkowy dla wszystkich fanów fantasy.
Tak czekam na kontynuację „Łez Mai”, bo „Spektrum” pobudziło mój apetyty na tę serię Raduchowskiej 😀
A gdzie Kroniki Drugiego Kręgu?
Autor to Ewa Białołęcka jak coś 🙂
A Feliks W. Kres i księga całości??