Niezwykle utalentowany młody czarodziej, uznawany za wybrańca i przyszłość czarodziejskiej Brytanii. Sierota bez rodziców. Z dwójką najlepszych przyjaciół zaplątani w tajemniczą aferę w czarodziejskiej szkole, która sięga czasów na wpół mitycznych założycieli.
Nie, to nie Harry Potter, choć Magdalena Kubasiewicz w swojej najnowszej powieści z rozmysłem nawiązuje do najsłynniejszego cyklu z subgatunku Dark Academia, jak również licznych jego klonów i poprzedników. W „Cieniach z Donlonu” również dostajemy historię osadzoną w klasycznej w swojej formie akademii magii w równoległym czarodziejskim świecie, jednak autorka dokonała drobnej zmiany, która zupełnie zmienia optykę czytelnika (lub czytelniczki).
Główną bohaterką „Cieniów…” jest Ava Carey. Policjantka donlońska, bowiem tak nazywa się magiczny odpowiednik Londynu, z rodziny o długich tradycjach policyjnych. To jeden z jej przodków założył magiczny Scotland Yard, a większość jej rodziny służy w ten sposób magicznej społeczności Anglii. Ich magia rodzinna powiązana jest z magią policyjnej jednostki, a to nie bagatela, bo magiczny Scotland Yard posiada uprawnienia znacznie szersze niż w naszym świecie i homeopatyczną ilość reguł ograniczających nadużycia.
Ava dołącza do grona pedagogicznego Avallenu, donlońskiej szkoły magii, najbardziej prestiżowej placówki edukacyjnej w magicznej Wielkiej Brytanii. Jednak jej celem nie jest uczenie młodzieży, a rozwiązanie zagadki. W Avallenie zginął jeden z uczniów, który rzekomo spadł ze schodów, a niedługo potem zaginęła jedna z nauczycielek, prywatnie bliska przyjaciółka Avy.
W najpopularniejszych historiach Dark Academy osią wydarzeń są uczniowie, z reguły niezrównanie mądrzejsi, często potężniejsi od nauczycieli. To oni szybciej od zadufanych dorosłych orientują się, że coś jest nie tak i to oni ostatecznie ratują świat, a przynajmniej szkołę. Harry Potter czy serialowa Wednesday to przykłady najpopularniejszych w naszym kraju historii tego typu.
Tym razem całą szkołę obserwujemy z perspektywy Avy, absolwentki Avallenu, której zdecydowanie bliżej do trzydziestki niż do czasów szkolnych. „Dorośli” nie ignorują zła, które dzieje się w szkole, wręcz przeciwnie, tak grono pedagogiczne jak wymiar sprawiedliwości chcą jak najszybciej rozwiązać sprawę, by w szkole znów zrobiło się bezpiecznie. Przynajmniej na tyle bezpiecznie na ile to możliwe w szkole posiadającej formę świadomości, gdzie nabuzowana hormonami banda nastolatków uczy się posługiwać potencjalnie śmiercionośnymi zaklęciami.
Gdzie w tej całej układance jest William Doe? Sierota o nieznanym rodowodzie, fenomenalnie zdolny, ulubieniec większości nauczycieli, najbardziej popularny chłopak w szkole, już ogłaszany przez donlońską prasę wybrańcem i przyszłością tutejszej magicznej społeczności. Czy to Harry Potter, czy może jednak młody Voldemort? A może ani jedno ani drugie?
Sytuacji nie ułatwiają osobiste powiązania Avy. Jeden z głównych wątków powieści z bólem rozpozna większość trzydziestolatków. Mowa o nieuchronnych zmianach jakie czekają szkolne przyjaźnie po zakończeniu edukacji, gdy każde z nas idzie swoją drogą. Niektóre przetrwają, inne naturalnie wygasną, a inne rozpadną się z hukiem. Nawet jeśli w szkole wydawało nam się, że tych więzów nic do końca świata nie rozerwie. Ava musi nawigować między dwójką przyjaciół ze szkoły, którzy dziś pełnią rolę dyrektora i wicedyrektorki szkoły, jednocześnie szukając zaginionej, kolejnej szkolnej przyjaciółki.
To wszystko dodatkowo utrudnia zaglądający jej nieustannie przez ramię nowy szef. Szef, którego w szkole z kolei nie znosiła, a teraz musi z nim pracować. Który trafił na szczyt Scotland Yardu z zewnątrz i nie wzbudził powszechnego entuzjazmu u Careyów i innych policjantów. I który domaga się natychmiastowych efektów, bo sam musi się wykazać. Kolejna smutna rzeczywistość dla wielu rówieśników Avy, także tych niemagicznych.
Warto przy tym nadmienić, że nie są to płaskie, stereotypowe postacie. Choć z pozoru mogą się wydawać chodzącymi kliszami, w toku historii ujawniają swoje nietypowe cechy charakteru, motywacje czy interesy. A wszystko to splata się w niespokojnej atmosferze Donlonu.
Czytelnicy mogli się już zetknąć z Donlonem w finale serii o Wilczej Jagodzie. „Cienie…” to spin-off tej serii, rozgrywający się tuż po jej zakończeniu i jeśli zamierzacie po nią sięgnąć to polecam zacząć od czterech tonów przygód Jagody Wilczek, bo najnowsza powieść Kubasiewicz zaspojleruje Wam finał „Zaklęcia dla Czarownika” (ostatniego tomu). Jeśli nie zamierzacie sięgać po tamtą serię, to nie ma obaw, nie będziecie mieli problemu z nadążeniem za akcją i światem Avy. Całość historii to nowi bohaterowie z epizodycznym udziałem Caleba Blythe’a, znanego z poprzedniego cyklu.
Ogółem najnowsza powieść Kubasiewicz to przyjemna lektura, zarówno dla stałych czytelników, jak i dla osób które pierwszy raz zetkną się z jej twórczością.