Większość współczesnych pisarzy ma blade pojęcie o ekonomii. Nic dziwnego. Gdyby mieli lepsze, zapewne nie zostaliby pisarzami. To dlatego powieści, które sprawnie wykorzystują aspekty ekonomii od razu stają się dla czytelnika bardziej wiarygodne. W końcu każdy z nas żyje w świecie, który kręci się wokół produkcji i pozyskiwania dóbr.
Ten tekst jest częścią cyklu o tworzeniu świata przedstawionego (worldbuilding). Wszystkie teksty z tej serii znajdziesz po kliknięciu w link. Jeśli chcesz wiedzieć po co to piszę i jakie mam do tego kwalifikacje, zapraszam do otwierającego cykl tekstu Tworzenie świata przedstawionego – czy warto się przejmować?
Jeśli nie chcesz przegapić kolejnych części, zapisz się na powiadomienia, które dostaniesz na swój komputer lub urządzenie mobilne (ikona dzwonka w prawym dolnym rogu strony). Możesz tez polubić profil bloga na Facebooku.
Ekonomia, tak jak rozumiem ją w tym tekście, to ogół handlowo – wytwórczej działalności istot zaludniających świat lub światy przedstawione w powieściach. Przy czym mówimy o niej jako o zjawisku społecznym, czyli musi być tu jakiś element interakcji ze społecznością. Ludzkości towarzyszy ona przynajmniej od kilkudziesięciu tysięcy lat.
Nie wiemy jaki był jej początek. Czy to jakiś kiepski łowca jaskiniowy wykoncypował, że zamiast chodzić na polowania, z których nic nie przynosi, może wytwarzać dzidy dla innych łowców (w czym był dobry) w zamian za mięso? A może to łowcy z równin wymieniali mięso i kły mamutów z łowcami z nad morza, w zamian otrzymując ryby i kości wielorybów?
Jakkolwiek by się to nie zaczęło, dziś ekonomia jest w naszym życiu wszechobecna. Do tego stopnia, że nie zdajemy sobie z tego sprawy. Prawdę mówiąc trudno byłoby mi znaleźć element naszego życia, który nie byłby przesiąknięty ekonomią.
Nasza praca i konsumpcja, zarówno towarów, jak usług, to oczywiste przykłady wkraczania ekonomii w nasze codzienne życie. Ale nawet rzeczy tak altruistyczne jak wolontariat czy macierzyństwo nie są od niej wolne. Przecież największym problemem zdecydowanej większości organizacji non-profit (i młodych rodziców) jest zdobycie środków finansowych na działalność. Nasza rozrywka najczęściej wiąże się z konsumpcją odpowiednich towarów i usług (jakoś kupiłeś/-łaś urządzenie, na którym to czytasz, nie mówiąc o prądzie).
Nawet spacer po parku za domem nie jest wolny od kwestii finansowych. Ktoś przecież ten park musi sprzątać i utrzymywać, a i lokalizacja miejsca zamieszkania w takim, a nie innym miejscu to decyzja w dużej mierze ekonomiczna.
To dlatego przemyślenie kwestii ekonomicznych jest tak niezmiernie ważne dla opowieści. Czy da się snuć dobrą opowieść bez tego? Jasne. Z czego właściwie żyje Frodo Baggins nim wyrusza na wyprawę z Drużyną Pierścienia? Jak to możliwe, że Weasleyowie mają same używane rzeczy, skoro w Hogwarcie, magicznym odpowiedniku podstawówki, uczą do woli zamieniać jedne przedmioty w inne?
Jak to możliwe, że Christian Grey zarządza gigantycznym holdingiem przemysłowym, choć w zasadzie nie pracuje? A, przepraszam, mieliśmy mówić o opowieściach dobrych, a nie jedynie popularnych.
Z drugiej strony popatrzcie jak ciekawe efekty może dawać uwzględnienie ekonomii, nawet jeśli nie dajemy jej roli pierwszoplanowej. Oto Daenerys Targaryen ze zdumieniem odkrywa, że wyzwoleni przez nią w Meereen niewolnicy dobrowolnie oddają się na służbę dawnym panom, bo nie mają za co żyć – wolność jest bezwartościowa, jeśli nie ma za co nakarmić dzieci.
Oto kilka zasad, o których warto pamiętać przy tworzeniu swojej opowieści, nawet jeśli nie zamierzasz eksponować wątków ekonomicznych.
1. Motywacje większości ludzi są ekonomiczne.
Żeby było jasne – to nie znaczy, że nie ma innych motywacji. To nie znaczy, że twój bohater czy bohaterka nie może mieć innych motywacji. Ba, większość najważniejszych bohaterów w historii literatury robi coś dla idei wbrew logice ekonomii. Daleko nie szukając – Kmicic w „Potopie” wypowiada służbę Radziwiłłom, bo książę Bogusław informuje go, że oni Rzeczpospolitą mają za nic, a interesuje ich tylko wyrwanie jak największej kasy.
Jadnak rozejrzyj się wokół. Jak wiele decyzji, które podejmujesz, ma podłoże ekonomiczne? Czy to, że codziennie chodzisz do pracy ma podłoże ideowe?
Tak naprawdę zdecydowana większość ludzi martwi się przede wszystkim o to, żeby utrzymać siebie i rodzinę. Masowe bunty przeciwko despotycznym systemom politycznym nie wynikają z kwestii wolności, demokracji i innych pięknych idei. Gdyby komunizm w dawnym bloku wschodnim nie zawalił się ekonomicznie, pewnie trwałby nadal w dobrym zdrowiu, co pięknie ilustruje przykład Chin.
Rebelianci w „Gwiezdnych Wojnach” są grupą kompletnie niewiarygodną, bo opartą wyłącznie na szczytnych ideałach. Tak można robić małe kadrowe partie opozycyjne, ale nie Rebelię. Komunistom w Rosji potrzeba było wielkiego kryzysu gospodarczego I wojny światowej, by przejąć władzę.
Znowu – ekonomia nie jest tu jedynym czynnikiem. Ale nie sposób stworzyć prawdziwie masowego oporu w społeczeństwie, które ma coś do stracenia w sensie ekonomicznym. Zobacz na postulaty sierpniowe. Co prawda żądania strajkujących pod adresem rządu PRL w 1980 r. zaczynają się od postulatów politycznych, ale 16 z 21 postulatów odnosi się wyłącznie lub głównie do kwestii socjalno – bytowych.
Jeśli zamierzasz pisać western to pamiętaj, że większość ludzi przekraczających Missisipi szukała nowych terenów do uprawy roli, złota lub zwierząt, których futra zamierzali z zyskiem sprzedać po powrocie. Byli wśród nich oczywiście niespokojne duchy czy osoby uciekające przed prawem, ale stanowiły zdecydowaną mniejszość.
2. Piramida potrzeb Maslowa.
Piramida potrzeb Maslowa to coś, co zna każdy absolwent studiów z obszaru nauk społecznych bo jesteśmy tym katowani nieustannie na większości przedmiotów. Tyle że mało kto z nas potrafi wyciągnąć z tego wnioski.
Choć sam model był i jest krytykowany w szczegółach, to jednak jego ogólna zasada obowiązuje. Mówiąc w skrócie – nie będziemy realizowali potrzeb wyższego rzędu, jeśli nie zrealizujemy tych niższego.
Widać to w literaturze obozowej (czyli zajmującej się obozami koncentracyjnymi i łagrami) – trudno o przyzwoitość, gdy walczysz o dodatkową miskę wodnistej zupy, niezbędną ci do przeżycia. Także dobre powieści z nurtu postapokaliptycznego zwracają na to uwagę.
To nie znaczy, że twój bohater nie może zignorować tej piramidy. Być może po katastrofie nuklearnej bezinteresownie zaopiekuje się cudzym dzieckiem? A może po utracie domu i wylądowaniu na ulicy odda komuś w gorszej sytuacji swoją ostatnią kurtkę? Albo zaryzykuje życie, by wynieść obcego człowieka z pola walki? Pamiętaj jednak, że większość osób działa inaczej.
Warto też pamiętać, że piramida Maslowa „działa” dla społeczeństw indywidualistycznych, czyli szeroko rozumianego „zachodu”. Społeczeństwa kolektywne, czyli, mówiąc bardzo ogólnie, Daleki Wschód, funkcjonują nieco inaczej. W takim społeczeństwie oddanie grupie będzie znaczyło więcej niż indywidualne potrzeby bezpieczeństwa, pożywienia, etc. Jeśli zamierzasz przedstawić w swojej opowieści taką grupę, to zrób rzetelny research, bo to jedne z najważniejszych paradygmatów ludzkiej kultury i Europejczyk nie jest w stanie „z marszu” wejść w taką mentalność.
3. Polityka wynika z ekonomii.
Karol Marks pisał, że nadbudowa, czyli całość organizacji społecznej, wynika z bazy, czyli stosunków ekonomicznych. Na Marksa można się obrażać, sam nie jestem jego fanem, ale na poziomie diagnozy był genialny. Tylko że proponowane przez niego rozwiązania doprowadziły do katastrofy.
Najpopularniejsza definicja władzy mówi, że jest to możliwość wydawania decyzji, których niewykonanie zagrożone jest sankcją. Innymi słowy jeśli władza każe płacić podatek to płacisz albo idziesz do więzienia, przynajmniej współcześnie.
Organizacja społeczna i władza pojawiły się, kiedy trzeba było podjąć się zadań przekraczających możliwości małej, plemiennej grupki. Najprawdopodobniej chodziło o irygację na terenach Żyznego Półksiężyca. Wówczas musiał pojawić się ktoś, kto zagoni miejscową ludność do pracy pod karą chłosty, wygnania czy jakąś inną.
Taka czy inna organizacja władzy wynika ze sposobu gospodarowania. Weźmy dla przykładu feudalizm, tak chętnie wykorzystywany we wszelkiej maści fantasy. Jego źródłem jest po prostu konieczność utrzymania armii w warunkach, kiedy niemal cała ludność świata pracowała na roli. Rycerz, samuraj czy inny pan feudalny dostawał kawałek ziemi z przypisanymi do niej chłopami i z tego miał się wyekwipować na wojnę.
A kiedy ekonomia się zmienia, następuje zmiana polityki. Rewolucja Francuska nie bez powodu nazywana jest burżuazyjną. Jej siłą napędową była nowa grupa społeczna bogatych kupców, rzemieślników i producentów, którzy mieli pieniądze, ale nie mieli władzy. Postanowili więc władzę zmienić.
Ponownie uczulam, że nie jest to jednostronny przepływ i polityka również wpływa na ekonomię. Choćby znany nam mechanizm, w którym władza dla uzyskania poparcia swoich działań „przekupuje” w taki czy inny sposób określone grupy społeczne.
4. Pieniądze rządzą. Często poza formalnymi strukturami.
To rozwinięcie punktu poprzedniego. Odkąd ludzkość wynalazła pieniądze i wymianę, osoby dysponujące znacznymi nadwyżkami kapitału mają władzę. Nawet jeśli nie mają jej formalnie, to ich wpływ jest ogromny.
W Rzymie za czasów republiki umożliwiały kupowanie urzędów dla siebie i popleczników. Marek Krassus stał się członkiem triumwiratu z Pompejuszem i Cezarem, bo był najbogatszym człowiekiem świata. W średniowieczu Hanza, czyli związek miast kupieckich, dyktowała warunki opodatkowania książętom i królom. Kompania Wschodnioindyjska, prywatna brytyjska korporacja, miała własną armię i prawo do wypowiadania wojny.
A dziś? To Google i Facebook decydują o tym jakie informacje do nas docierają, a więc co kupujemy, a przede wszystkim co myślimy.
Jakie ma to znaczenie dla opowieści? Przecież jakaś bogata korporacja lub nieformalny związek bogaczy pociągający z ukrycia za sznurki to idealny zbiorowy antagonista w całej masie gatunków literackich. A może zechcesz pokazać jak w biednym regionie w rzeczywistości rządzi zorganizowana grupa przestępcza mogąca zapewnić mieszkańcom dobra, których nie daje władza?
5. Pieniądze nie leżą na ziemi, niezależnie od tego co widzisz w grach komputerowych.
Uwielbiam grę Diablo II i spędziłem nad nią niezliczone godziny. Zawsze mnie jednak bawiło, gdy po zabiciu roju szarańczy wypadało kilka kilogramów złota, dwie zbroje, miecz i tarcza. Gdzie te robale to trzymały?
Żarty żartami, ale zdarza się, że autorzy nie przejmują się zupełnie skąd ich bohater bierze pieniądze na wyprawę. Wracając do Tolkiena – Drużynę Pierścienia ciągle ktoś karmi. Jak nie elfy w Rivendell to elfy w Lorien albo ludzie w Rohanie czy Gondorze. Nie muszą się troszczyć o zaopatrzenie.
(Na marginesie, z reguły nie muszą się też troszczyć o potrzeby fizjologiczne. Wyobraźcie sobie jakim donośnym echem w korytarzach Morii musiał nieść się odgłos sikających członków Drużyny Pierścienia. A jakby tak Gimli musiał pójść na „dwójkę” i opadły go gobliny? Cóż za zmarnowana okazja na dramatyczną sytuację!)
W każdym gatunku literackim bohater musi z czegoś żyć. Czy będzie to praca w korporacji, rzemiosło, uprawa roli, zdobywanie łupów w boju czy życie z majątku odziedziczonego po przodkach, Jasne, nie zawsze jest to istotne. Ale zdobycie pieniędzy na realizację idei samo w sobie może być ciekawą przeszkodą na drodze bohatera do realizacji zamierzonego celu. A osadzenie go w jakichś realiach ekonomicznych na starcie opowieści stanowi ważny element zawiązania akcji. Nie traktuj tego po macoszemu.
Tak jak i całej ekonomii. Już John Stuart Mill i Adam Smith pisali, że człowiek jest istotą ekonomiczną. Przed brutalnymi realiami nie uciekniemy. Każdy musi zjeść, ubrać się i mieć dach nad głową. Nawet protagonista, który marzy jedynie o uratowaniu świata.