Należę do pokolenia, które dorastało z Harrym Potterem. Pierwsze części czytałem w wieku wczesnonastoletnim, ostatnią już na studiach. Saga była zamknięta, Voldemort pogrzebany (albo i nie), „kanon” ustalony i wszystko jasne. Niestety J.K. Rowling znudziło się pisanie kryminałów albo (co bardziej prawdopodobne) uznała że czas na jakiś wehikuł, który pociągnie jej kulejącą finansowo spółkę „Pottermore”. I tak powstała „ósma część” Harry’ego Pottera. Siadając do lektury musimy pamiętać, że tak naprawdę
Czytaj dalej