Stało się. Licznik serii o Mercy Thompson i amerykańskich wilkołakach dobił do liczby dwucyfrowej. Przynajmniej w Polsce, bo w Stanach autorka zdążyła już napisać i opublikować dwa kolejne tomy. Niemniej na naszym rynku nakładem Fabryki Słów dostajemy jubileuszową dziesiątą część. Czy autorka przygotowała nam na tę okazję jakieś atrakcje?
Dla osób nieznających serii krótkie wprowadzenie. Cykl opowiada o świecie, w którym swoje istnienie ujawniły fantastyczne stwory, elfy, wróżki, trolle itp. znane pod ogólną angielską nazwą „faerie”, co w naszym przekładzie przybrało formę „pradawnych”. Jednak to nie wszystko, bo istnieją również wampiry, wilkołaki, wiedźmy i zmiennokształtni.
Właśnie taką zmiennokształtną jest Mercedes Thompson zwana Mercy, protagonistka serii. Potrafi przybrać formę kojota. Mieszka w amerykańskim trójmieście, czyli Tri-Cities w stanie Waszyngton. Tam zajmuje się naprawą starych samochodów. Jednak jej spokojne życie kończy się, gdy do jej warsztatu wkracza polityka pradawnych, konflikty między wampirzymi klanami i jej sąsiad – Alfa lokalnego stada wilkołaków.
Jeśli chcecie zacząć czytać serię od początku, to tu przerwijcie, bo będą spojlery pierwszych dziewięciu tomów.
„Czas ciszy” zaczyna się z grubsza tam, gdzie skończył się poprzedni tom, „Dotyk ognia”. Wataha Dorzecza Kolumbii ogłosiła swoje terytorium obszarem neutralnym i bezpiecznym dla wszystkich. Jednak nie każdemu się to podoba. Mercy zostaje porwana przez potężnego europejskiego wampira, byłego kochanka Marsilii, szefowej lokalnych krwiopijców. Śladem Mercy rusza jej mąż Adam i zebrana przez niego ekipa wilkołaków, wampirów i goblinów. Tymczasem Mercy udaje się wyswobodzić i zbiegiem okoliczności trafia do Pragi.
W dziesiątym tomie autorka postanowiła zaszaleć i zdecydowała się na dwa zabiegi, których wcześniej nie stosowała w tym cyklu.
Po raz pierwszy narracja prowadzona jest z punktu widzenia innych postaci. Do tej pory wszystkie przygody Mercy i spółki relacjonowała nam w pierwszoosobowej narracji sama protagonistka. W „Czasie ciszy” część rozdziałów podąża tym torem. Jednak mniej więcej połowa to narracja trzecioosobowa. W większość z perspektywy Adama, ale część z perspektywy Matta Smitha – jednego z pilotów i uległego wilkołaka.
Daje nam to okazję obserwowania dwóch niezależnych wątków rozgrywających się daleko od siebie. Jednak autorka nie wykorzystuje w pełni możliwości jakie sobie stworzyła. Nie próbuje korzystać z różnych perspektyw bohaterów, błędnej percepcji czy innych zabiegów. Po prostu rozdziela akcję geograficznie i tyle.
Drugim nowym zabiegiem jest przeniesienie akcji poza Stany Zjednoczone. Mercy zdarzyło się już podróżować do magicznego Podgórza, a stworzenia z innych krajów przyjeżdżały na gościnne występy. Jednak miejscem większości akcji było USA. Tym razem akcja trafia do Europy.
Mam osobiście słabość do Pragi. To piękne miasto, choć strasznie zadeptane przez turystów. Jednak, jak w większości tego typu miejsc, wystarczy zejść odrobinę ze szlaku turystycznego (Plac Wacława – Rynek – Most Karola – Hradczany), by odkryć prawdziwe piękno i magię tego miasta.
Niestety autorka idzie tu na łatwiznę. Nie spodziewajcie się zanurzenia w klimacie Pragi jak w Sztokholmie „Millenium”, Breslau Eberharda Mocka czy choćby Poznaniu „Jeżycjady”. Większość akcji osadzona jest na Józefowie, dawnej dzielnicy żydowskiej. Niestety autorka wymyśla większość kluczowych lokacji, a te prawdziwe sprowadzają się głównie do wyżej wymienionego turystycznego szlaku.
Odnoszę wrażenie, że Briggs w Pradze była tylko przy pomocy Google Street View albo na jednodniowej wycieczce z przewodnikiem. Żaden pisarz, który miał szansę zapuścić się w piękne, kręte uliczki Pragi wieczorem lub z samego rana nie pozostałby tak obojętny na ich urok.
Jubileuszowe nowości nie do końca się autorce udały, to jednak nie znaczy, że „Czas ciszy” jest słabą powieścią. Dziesiąty tom trzyma poziom poprzednich części. Akcja jest wartka, autorka nie przynudza i odsłania przed nami kolejne aspekty świata Mercy. Tym razem będzie to europejska polityka wampirzo-wilkołacza oraz gobliny – stosunkowo nowa, ale ciekawa rasa w panteonie Briggs. A także rosnące umiejętności Mercy w zakresie komunikacji z rożnymi formami umarłych.
W efekcie dostajemy do ręki solidną powieść urban fantasy, która powinna zadowolić fanów serii. Cykl o Mercy Thompson to jeden z najlepszych i najrówniejszych cykli urban fantasy dostępnych na polskim rynku. Jeśli szukasz czegoś w tym gatunku to polecam, choć warto zacząć od pierwszego tomu.
Jeśli interesuje cię urban fantasy zobacz też Aneta Jadowska – Dzikie dziecko miłości